19 lut 2010

Ochrona i przewożenie sprzętu Lowepro na rajdzie Dakar 2010

Na Dakar pojechał ze mną ogromny plecak Lowepro Pro Trekker 600, w którym pomieściło się dosłownie wszystko, co zabrałem ze sobą. Dwie lustrzanki, kompakt, kamera, komputer z zasilaczem, ładowarki, zapasowe baterie, dwa teleobiektywy zmiennoogniskowe, trzy zoomy, obiektyw fisheye, lampa błyskowa, telekonwerter, dwa dyski zewnętrzne, filtry, mapy, mikrofony, statyw, krem do opalania z filtrem i …dezodorant.



Tak wyładowany plecak był ciężki i noszenie go na plecach było nie lada wyzwaniem. Dlatego też traktowałem go, jako swoisty kontener zbiorczy całego swojego sprzętu. Miało to tę zaletę, że wszystko było poukładane i bezpieczne, zgromadzone w jednym miejscu bez rozpraszania sprzętu po kilku mniejszych torbach. W razie konieczności chwytałem za pasek i przemieszczałem się gdzie chciałem. Dzięki temu zawsze miałem wszystko ze sobą i niczego nie zgubiłem. W samochodzie ścigając rajd plecak był przypięty na tylnej kanapie. Dzięki temu, że jak na plecak przystało, otwierana była cała góra, dostęp do sprzętu był szybki i łatwy.























Duża pojemność plecaka powodowała, że każdy element miał swoje miejsce, i otulony był miękkimi przegrodami. Tak więc, kiedy samochód fruwał na wertepach a plecak razem z nim, sprzęt był unieruchomiony i bezpieczny. Było to dobre rozwiązanie, którego brakowało mi rok temu. Doskonała ochrona przez kurzem i uszkodzeniami mechanicznymi pozwalała mi na bycie spokojnym w sytuacji, kiedy zmuszony byłem przewozić sprzęt na skrzyni w moim pickupie.



































Niestety tego typu duży plecak na zbiorczy sprzęt sprawiał spore problemy na lotniskach. Oczywiście idealnie, że cały wartościowy sprzęt miałem przy sobie, lecz waga tego plecaka powodowała u stewardes zdumienie, a rozmiar budził przerażenie. Tylko dzięki wrodzonej miłej aparycji mogłem rozładowywać napięcie i uzyskać zgodę na warunkowe wniesienie plecaka na pokład. Gdyby ten plecak był odrobinę mniejszy, dedykowany na podróże lotnicze, nie rzucałbym się tak w oczy i nie prowokował problemów.
































Wracając na pustynię - oczywiście nie zawsze dało się samochodem podjechać pod sam nos, czyli dokładnie w miejsce gdzie się robiło zdjęcia. Z reguły należało polegać na własnych nogach. Miałem przyczepiony z jednej strony Lowepro z Sony DSLR-A550 z długim zoomem i z drugiej mniejszy z kamerą.

















Całość wyglądała trochę przysadziście, ale co najważniejsze była skuteczna, pojemna i zapewniała pełną ochronę. Zaletą tego rozwiązania było to, że taki zestaw nie obciążał mi pleców, nie dyndał jak zwykła torba na ramieniu, a jednocześnie pozwalał na szybkie wyjęcie dowolnego aparatu w razie potrzeby. Mogłem biegać i skakać jak kozica, klękać i pochylać się dowolnie. Wadą była konieczność rozpinania całości, aby zająć miejsce w samochodzie. Jednak czynność zapinania i rozpinania była szybka i prosta.
Ogólnie bazując na zeszłorocznych doświadczeniach, na ten rajd pojechałem ze sprzętem dużo lepiej zabezpieczonym. Dzięki temu miałem wygodniejszą pracę i mniej stresu.




















































Same torby i plecaki zdały egzamin bardzo dobrze. Mimo, iż to one były narażone na bezpośredni kontakt z otoczeniem, to nie ulęgły uszkodzeniu. Zamki błyskawiczne, klamry dalej działają. Tkanina nie jest podarta, a szwy się nie porozchodziły i nie wpuszczają kurzu.

Tegoroczny Dakar był dobrym sprawdzianem dla ochrony sprzętu, który w krótkim czasie był wystawiony na deszcz, upał, ostre słońce, kurz, pył, a nawet mróz wysoko w Andach. Przede wszystkim był wystawiony na mnie i moje czasem brutalne roztargnienie skutkujące raz za razem ostrymi ciosami wymierzonymi w ukryty w torbach sprzęt.











































Lowepro Topload
Chest Harness















Lowepro Toploader Pro 75













Lowepro Pro Trekker 600 AW













Fot.: Jacek Bonecki


Źródło: Świat obrazu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz